Wenecja jeszcze dla Wenecjan?
Od dobrych kilku dekad jedna ze stolic włoskiego regionu, położonego na północnym zachodzie kraju, przechodzi swoisty kryzys. I można byłoby zapytać, jakie problemy doskwierają jednemu z najpopularniejszych miast na świecie, stojącego ślicznymi mostami oraz wąskimi uliczkami?
W gruncie rzeczy kultura, a właściwie idąca za nią w nierozłącznej parze turystyka.
Wenecja, mimo że nie należy do tanich miejsc, a tym bardziej suchych, biorąc pod uwagę codzienne przypływy na wybrzeżu Adriatyckim i tzw. aqua alta, cieszy się ogromną sławą oraz sympatią wśród ludzi z całego świata, którzy chętnie do tego miasta ściągają. A bo to karnawał, a bo najstarszy międzynarodowy festiwal filmowy, a bo gondole, piękne zabytki i typowy, włoski klimat.
I choć jest tu pełno niewątpliwych plusów, wenecjanie z roku na rok tracą cierpliwość do rzeszy turystów, którzy oblegają ich nieduże miasto.
Ze statystyk wynika, że w 2015 roku w Wenecji żyło 56 tysięcy osób; dla kontrastu i uwydatnienia problemu należy podać rekordową liczbę mieszkańców, którą odnotowano w 1951, a było to 174 tysiące. Przez dwadzieścia lat ta liczba spadła o blisko 66 tysięcy, natomiast obecnie mowa o liczbie trzy razy mniejszej od tej rekordowej 60 lat temu. W 2017 wenecjanie urządzili protesty przeciwko takiemu obrotowi spraw, a mieli ku temu niewątpliwe powody, ponieważ co roku Wenecję opuszcza średnio tysiąc osób.
Można mieć tylko nadzieję, że władze wprowadzą odpowiednie rozwiązania, które pomogą okiełznać prężnie rozwijającą się turystykę oraz zatrzymać tych, którzy w rzeczywistości tworzą to miasto.